Codzienność,  Gadżety

Akcesoria do nauki jedzenia dla niemowląt

Łyżeczka

Logopeda zalecił nam korzystanie z możliwie najbardziej płaskiej łyżeczki. Dzięki temu dziecko ćwiczy mięśnie warg, co w przypadku naszych dzieci jest bardzo istotne.

Łyżeczki z Rossmanna

U nas sprawdziły się zwykłe łyżeczki z Rossmanna, Babydream. W paczce jest 5 sztuk, a ich cena to zaledwie ok. 6 zł! Są w sam raz na początek rozszerzania diety. Nie za duże, nie zmieniają koloru, trwałe. Dostępne w różnych wariantach kolorystycznych.

Łyżeczka z Rossmanna vs IKEA

Gdy dzieci podrosły, a łyżeczki Babydream okazały się za małe, wymieniliśmy je na nieco większe – KALAS z IKEA. Cena to uwaga, uwaga… zawrotne 1,99 zł/4 sztuki 😉

Kubek

Pierwszym kubkiem naszych dzieci był DoidyCup. Nie należy do najpiękniejszych, ale spełnia swoją rolę.

Doidy Cup // Zdjęcie: SMYK.com

Uchwyty są świetnie przystosowane do małych rączek. Kiedy pomagałam dzieciom z niego pić, z łatwością widziałam, ile płynu wlewa się do ust. Nie trzeba też odchylać głowy tak mocno jak w przypadku picia ze zwykłego kubeczka. Wspomaga trening mięśni szczęki, twarzy i języka, co jest bardzo ważne w przypadku naszych dzieci. Cena tego kubka to ok. 30 zł.

Kubek BÖRJA, IKEA

Kiedy dzieci już w miarę nauczyły się korzystać z Doidy, dokupiliśmy kubek BÖRJA z IKEA, żeby nauczyć je pić z “normalnego” naczynia. W naszym przypadku nakładka “niekapka” była zbędna, więc po prostu jej nie używaliśmy – wylądowała od razu w koszu. Sam kubek jest o tyle fajny, że ma dwie rączki, a do tego plastikową szybkę, dzięki której mogę monitorować ilość płynu w środku. Koszt to 4,99 zł.

Kubek do nauki picia REFLO Smart Cup Niebieski
Kubek Reflo // Zdjęcie: Allegro.pl

Starszy syn w międzyczasie pił jeszcze z kubka Reflo. Z pozoru jest to zwykły kubek, ale to co w nim niezwykłego to wkładka. Dzięki niej wiemy dokładnie, ile płynu poleci po przechyleniu kubka, bo wkładka ogranicza strumień. Minimalizujemy wtedy ryzyko, że dziecko wyleje na siebie cały kubeł wody 😉 Jego koszt to ok. 40 zł. Dlaczego młodszy syn z niego nie korzystał? Odpowiedź jest prosta: według mnie kubek nie jest wart swojej ceny. Wiadomo, że z małych rączek co chwilę coś wypada. Żywot naszego kubeczka był dość krótki, bo przy którymś z kolei spotkaniu z podłogą po prostu się rozpadł. Sama wkładka nie nadaje się do jakiegokolwiek innego kubka, więc tym samym stała się bezużyteczna.

Bidon

Korzystanie z bidonu to już wyższa szkoła jazdy. Dlaczego? Dlatego, że wymaga zassania, co jak wiemy u dzieci z rozszczepem wymaga ćwiczeń.

B.box

Jeśli jednak opanują już tę technikę to polecam B.box. Jest super na początek, bo dziecko może przechylać butelkę pod dowolnym kątem, a po zassaniu płyn i tak poleci. To dzięki odpowiedniemu dociążeniu słomki. Kolejnym plusem jest to, że przy wymachiwaniu bidonem nie wylewa się z niego aż tyle, co z innych bidonów tego typu. Nie należy jednak do najtańszych, bo kosztuje ok. 50-60 zł. Jego zaletą jest to, że łatwo można dokupić nowe słomki w razie przegryzienia starych – w komplecie są dwie sztuki + szczoteczka do mycia (ok. 32zł).

Śliniak

Śliniak Done by deer

Moim zdecydowanym faworytem wśród śliniaków są te od Done by deer. Są wykonane z przyjemnego, wodoodpornego, a co ważniejsze – trwałego materiału. Są wiązane na szyi i mają kieszonkę (swoją drogą jedzenie jakoś nigdy nie chce tam wpadać ;)).

Ich jedyny minus to cena – ponad 50 zł za dwie sztuki. Ale wiecie co? Zanim trafiłam na tę firmę to kupiłam kilka gorszych jakościowo śliniaków, które ostatecznie wylądowały w koszu. Z tych korzystam do dziś i nadal świetnie wyglądają.

Nie popełniajcie jednak mojego błędu i nie pierzcie ich na 90° – po tym zabiegu wzorek nieco się rozpuścił, ale to oczywiście moja głupota, a raczej nieuwaga 😉

A co jest hitem u Was?

4 komentarze

Dodaj komentarz