Żołądek podchodzi do gardła. Pozostało odliczać kolejne godziny, które coraz to bardziej się wydłużały… Z jednej strony to przecież tak długo wyczekiwany moment, więc powinna pojawić się wielka radość. Mimo wszystko tę radość przesłaniał lęk. Czy wszystko pójdzie dobrze? Czy będą jakieś komplikacje? Jak damy radę zaopiekować się dwójką dzieci po operacjach?
6 godzin na czczo
Obaj synowie musieli być na czczo 6h przed operacją. Jeśli dziecko ma mniej niż 2 lata, to na 3h przed operacją może dodatkowo wypić maksymalnie 50ml wody, więc młodszy synek z tego skorzystał.
Dzień, w którym odbywały się operacje był bardzo upalny, więc unikaliśmy wychodzenia z domu, żeby nie zwiększać zapotrzebowania na płyny. Bardzo się obawialiśmy jak się uda wytrzymać dzieciom tyle czasu bez jedzenia i picia, ale o dziwo nie było tak źle. Dzieci zachowywały się raczej normalnie.
Recepcja
Stres nie odpuszczał do końca. Do Formmedu mieliśmy przyjechać na godzinę 15:00. Pojawiliśmy się o czasie i zgłosiliśmy się do recepcji. Tam czekał na nas stos dokumentów do podpisania, takich jak:
- Informacje dotyczące znieczulenia
- Zgoda na znieczulenie
- Zgoda na operacje
Mamy konto w fundacji Rozszczepowe Marzenia, więc koszty operacji pomniejszyły się o kwotę zebraną na naszym koncie. Zapłaty musieliśmy dokonać jeszcze przed wykonanymi zabiegami.
Przyjęcie na oddział
Po podpisaniu dokumentów i rozliczeniu się, przyszła do nas Pani pielęgniarka i zaprowadziła na pierwsze piętro, gdzie odbywa się cała “magia”. Pierwsza operacja miała rozpocząć się o 16:00, więc mieliśmy trochę czasu żeby rozpakować swoje rzeczy.
Warto wiedzieć, że w Formmedzie nie ma czegoś takiego jak sala pooperacyjna – dziecko wraca na tą salę, z której przyszło.
W międzyczasie pojawiła się jeszcze pielęgniarka, która posmarowała synom zewnętrzne strony dłoni kremem znieczulającym.
Operacja pierwsza
Wszystko się lekko opóźniło, ale w końcu przyszła Pani anestezjolog i zabrała starszego syna na blok operacyjny. Ten moment był bardzo trudny, oczywiście płakałam. Za jakiś czas pielęgniarka dała nam znać, że synek jest już znieczulony i wszystko jest ok.
W pierwszej kolejności miał się odbyć drenaż uszu. Czas wykonywania tego zabiegu to około 20 minut. Zaczekaliśmy na laryngologa, który opowiedział co zrobił, jak poszło. Mieliśmy możliwość zadawania pytań, z chęcią na wszystko odpowiedział.
Wiedzieliśmy, że część zasadnicza operacji, czyli przeszczep, będzie trwał około 1,5h. Mieliśmy nadzieję, że pójdziemy teraz coś zjeść, bo przecież przez większość dnia nic nie jedliśmy, żeby nie pokazywać jedzenia dzieciom. Niestety z racji tego, że drugi synek był już przyjęty do szpitala to nie mogliśmy z nim wyjść. Na szczęście obok kliniki znajduje się Hotel Splendor – mąż poszedł do tamtejszej restauracji i przyniósł nam ciepły posiłek.
Po operacji
Pierwsza operacja w końcu dobiegła końca. Kiedy wyszedł lekarz i zaczął rozmawiać o tym, co zrobił, to nogi się pode mną ugięły i zrobiło mi się słabo – od razu musiałam usiąść. Przypuszczam, że był to wynik tego, że za jego plecami wieźli na łóżku synka do sali i czym prędzej chciałam go zobaczyć. W czasie kiedy lekarz opowiadał o operacji, syn był podpinany pod aparaturę i pielęgniarki przebierały go w piżamkę. Dopytywaliśmy tylko czy już możemy tam iść. Kiedy otrzymałam zgodę – szybko do niego pobiegłam, żeby wiedział, że jestem obok. Mąż w tym czasie jeszcze rozmawiał z lekarzem.
Synek leżał głównie na boku (w końcu miał pobieraną kość z bioderka), a ja tuż za nim, mocno do niego przytulona. W pierwszych chwilach mówił trochę od rzeczy, ale najbardziej interesowały go plasterki, które miał na rękach i które koniecznie chciał wyrwać. Na jednej rączce był założony wenflon, a na drugiej urządzenie ze światełkiem do mierzenia saturacji. Próbowałam mu wpoić, że to jest super fajne, że ma to dlatego bo jest bardzo dzielny i w końcu światełko mu się zaczęło podobać. Poza drenażem i przeszczepem, syn miał ścieraną bliznę pod noskiem, więc i tutaj pojawił się plasterek.
Był bardzo spokojny, jak nigdy. Można z nim było normalnie porozmawiać, ale na pewno też był w szoku. Dużo go przytulałam, głaskałam i rozmawiałam. Na tamtą chwilę miał tylko spuchniętą wargę, ale jak się później okazało to dopiero początek…
Druga operacja
W międzyczasie drugi synek zaczął przysypiać u męża na rękach i został zabrany przez anestezjologa – kolejne godziny w stresie… A konkretniej to 5,5h. Tyle trwała operacja obustronnego rozszczepu wargi i podniebienia. Z jednej strony to dobra okazja, żeby się trochę zdrzemnąć, bo przecież starszy syn spał, ale jednak emocje były za duże i nie pozwalały na to.
Młodszy synek przed północą przyjechał na salę. Mimo późnej pory, lekarz opowiedział o operacji, odpowiadał też na wszelkie pytania.
O dziwo był bardzo delikatnie opuchnięty – starszy syn po pierwszej operacji miał taką opuchliznę, że ledwo było widać oczka, ale jak widać każdy organizm reaguje inaczej.
Z racji trochę niskiej hemoglobiny, syn miał pobieraną krew przed operacją i po. Lekarz niejednokrotnie informował nas, że być może będzie potrzebne przetaczanie krwi. Zależało to od wyników badań, które miały przyjść z rana, więc to jeszcze nie był koniec stresów. Jeśli by się okazało, że jest to niezbędne to nasze wyjście ze szpitala opóźniło by się o jeden dzień. Dodatkowo wtedy należy opłacić przetaczanie + dodatkową dobę w szpitalu.
Na oddziale nad chłopakami czuwały 3 pielęgniarki. Kontrolują czy wszystko jest ok i podają kroplówki. Ważną informacją jest to, że po operacjach wszyscy lekarze idą do domu…
Noc
W Formmedzie namawiają, żeby zostawić młodsze dziecko pod ich opieką, żeby móc nabrać sił na kolejny dzień. Zdecydowaliśmy, że ja zostanę ze starszym synem na noc, a mąż pojedzie do domu, żeby ktoś z nas miał na następny dzień siłę żeby się zmierzyć z kolejnymi wyzwaniami, a konkretniej jednym największym – karmieniem.
Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym jak przebiegła noc – obaj synowie spali. Starszy obudził się tylko raz, jak w nocy weszła pielęgniarka żeby podać mu lek. Ja nie spałam zbyt dużo przez nerwy – słyszałam cały czas pikanie urządzeń, a jak tylko pielęgniarka szła do drugiego syna to się zastanawiałam czy coś złego się dzieje. Myśl o przetaczaniu krwi też nie napawała mnie optymizmem.
Pozostało tylko doczekać rana…. Dla mnie nastąpiło ono dość szybko, bo starszy syn obudził się o 4 🙂
Pierwsze karmienie po operacji
Pielęgniarki proszą, żeby o 7:00 rano podjąć pierwszą próbę karmienia. Ja już od rana wypytywałam co z wynikami krwi, ale na szczęście były na tyle dobre, że uniknęliśmy przetaczania krwi. To była ogromna ulga!
Mąż zaopiekował się wtedy młodszym synem. Czekali aż synek się przebudzi i wtedy przygotował mu mleko. Miał podać synkowi tyle, ile się uda, przez butelkę (my używaliśmy Medeli Haberman). O dziwo jadł z dużą chęcią, mimo wielkich zmian w buzi. Gdyby się nie udało przez butelkę, to próbowalibyśmy przez strzykawkę, ale na szczęście nie było takiej potrzeby.
Sonda
To co zostało w butelce, dostał przez sondę. Pielęgniarka pokazała mężowi jak się nią obsługiwać, choć bardzo dobrze wszystko pamiętał z poprzedniej operacji. Jest to bardzo proste, więc nie obawiajcie się tego. W naszym mniemaniu sonda jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż karmienie dziecka na siłę. Po wypiciu mleka synek poszedł spać.
Karmienie po przeszczepie
W międzyczasie moim zadaniem było przekonać starszego syna, żeby napił się wody. Było to duże wyzwanie, bo nie szło nam to najlepiej. W dodatku twarz zaczęła puchnąć coraz bardziej.
Pielęgniarka poprosiła, żeby mu dać wodę ze strzykawki – niestety na sam jej widok syn automatycznie odmawiał. Ale pić musiał. Spróbowaliśmy więc z łyżeczki, wprowadzając ją od strony zdrowej. Syn był chętny, ale jak zbliżałam ją do ust to mówił, że nie da rady i na tym się kończyło.
W końcu położyłam go na łóżku, włączyłam bajki i wstrzykiwałam wodę do swojej buzi, śmiejąc się przy tym, żeby wiedział, że to jest fajne. Nadal jednak nie dawał się nabrać. Ostatecznie wlałam mu troszkę wody ze strzykawki podstępem do buzi, nie dotykając jej. I nastąpił przełom, uf! Usłyszałam: “Chcę jeszcze”. W ten sposób wypił pożądaną porcję.
Czas na jedzenie – bez żadnych kawałków, całkowicie gładkie. Zapytałam syna, czy chce serek – bardzo się ucieszył i powiedział, że chce. Na chwilę wstał z łóżka – przeszedł kilka kroków, ale zaraz zorientował się, że coś jest inaczej, więc od razu wzięłam go na fotel. Na szczęście tutaj obyło się bez problemów i zjadł cały serek bez problemu, prosząc o więcej.
Czas do domu
W Formmedzie wypisują dzieci na następny dzień do domu, o ile nie było żadnych komplikacji. Z jednej strony to kontrowersyjne, a z drugiej i tak zostaliśmy w Warszawie, żeby w razie problemów móc się skontaktować z kliniką.
Wypis jest ok. godziny 12:00. Po tym jak przyszedł lekarz, mogliśmy jeszcze z nim porozmawiać i otrzymaliśmy wypis do domu.
Po 7 dniach mieliśmy wrócić do szpitala na ściągnięcie szwów, a przy okazji się skontrolować.
5 komentarzy
Krystyna
Dzień dobry.
Bardzo dziękuję za blog. Mamy operacje w listopadzie w Formmed. Synek ma obustrony rozszczep wargi I podniebienia. Chciałabym zapytać jak twoje dzieci przetrwali czas po operacji? Do całkowitego gojenia. My też planujemy zostać w Warszawie tydzień po operacji. Jesteśmy z Krakowa.
Pozdrawiam,
Krystyna
Mama
Dzień dobry Krystyno 🙂
Na pewno wszystko jest kwestią bardzo indywidualną. Bardzo w skrócie: było ciężko, ale chyba nie najgorzej. Najgorsza pierwsza noc u starszego syna – oboje z mężem nie spaliśmy, bo trzymaliśmy mu rączki, żeby nie wyciągnął sobie sondy. Sama uszyłam wtedy ochraniacze, ale okazało się, że są za krótkie, przez co cały czas mu spadały.
Po 3 dniach u obu synów sami wyciągaliśmy sondę, bo mieliśmy pewność, że zjedzą pełne porcje mleka lub pokarmy stałe. Nigdy nie musieliśmy karmić na siłę. Syn z jednostronnym rozszczepem nie chciał się dać odłożyć na drzemki i najchętniej spał na mnie. Z kolei syn z obustronnym rozszczepem nie mógł spać w nocy przez pierwszy tydzień, bo co chwilę się budził. Jeden syn chętnie pił rumianek, a drugi bardzo nie chciał.
Obaj nasi chłopcy zawsze byli bardzo weseli – obawialiśmy się, czy po operacji i takich ciężkich przeżyciach nadal tacy będą, ale na szczęście to nadal Ci sami, uśmiechnięci chłopcy 🙂
Najważniejsze, że wszystko się dobrze zagoiło i nie było żadnych przetok.
Życzę powodzenia i wytrwałości 🙂 Będzie dobrze! Oddajecie synka w najlepsze ręce 🙂
Spróbuję jak najszybciej przygotować wpis na ten temat żeby opowiedzieć więcej szczegółów 🙂
Krystyna
Dziękuję!
Czekam na wpis 🙂
Ja
A na czym polega ścieranie blizny? Nie wiedziałam, że jest coś takiego.
Mama
Syn miał to robione podczas operacji. Generalnie z tego co opisywał lekarz to taka metoda, która działa trochę jak papier ścierny na wystającą część blizny.